A jednak jesień przypomina nam , że już się zbliża.
Pustoszeją grządki, zapełniają się spiżarnie.
Opadają listki z owocowych drzew. I przekwitają letnie kwiaty. A zaczynają już kwitnąć te jesienne.
Roboty wcale nie ubywa, bo gdy już puste są grządki , to trzeba o nie zadbać na przyszłość. I jest czas na dopieszczanie zaległych i opuszczonych działkowych kątków.
Wczoraj oczyściłam grządki po ogórkach i cukinii. I śladu po nich nie ma. Po koprze są tylko nasionka, które same spadły na ziemię lub specjalnie je wytrzepałam z dojrzałych baldachimów.
A fasolkę wybrałam i pozostałości rozłożyłam na grządkach. Z tą zielona fasolką, to miałam wczoraj śmieszną sytuację. Od początku jej dojrzewania, zbierałam strączki , jadłam i przerabiałam. Potem wybrałam takie dojrzałe, wyłuskałam.
Ale było jeszcze dużo malutkich i kwitła jeszcze. Więc pozostawiłam ja na grządce. A wczoraj zabrałam się do jej wyrywania. Myślałam, że zbiorę jeszcze kilka garści strączków. A tu...zebrałam całe mnóstwo.
Kilkanaście dni temu ścięłam przekwitłe floksy i one odwdzięczyły mi się ponownym zakwitnięciem Są bardziej okazałe i zielone.
A wrzosy, które już w lipcu zaczęły kwitnąć, teraz już szaleją ciesząc moje oczęta.
I zakwitła uśpiona od dwóch lat i spóźniona lilia. Jest mała i niepozorna a kwiat ma przepiękny.
I oczekiwana przeze mnie nowość w moim warzywniku...dynia piżmowa. Jest ich kilka i niech sobie spokojnie dojrzewają.
Na warzywniku pozostały tylko buraczki i wspomniane dynie.
Mam jeden krzak pomidora. Skąd on tam się znalazł? Nie wiem. Ale ma owocki. I jakie one będą też nie wiem. A miejsce jakie sobie znalazł? Przy tarasiku.
Astry już wychylają główki.
Już widać i czuć jesień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz